Droga do szczęścia
Wywiad z panią Iwoną Rafałowską, właścicielką galerii sztuki i pracowni ceramicznej IWAart w Łomży www.iwaartceramics.com organizatorką warsztatów ceramicznych.
W pewien zimowy niedzielny wieczór, spacerując po starówce Łomży, mieście, w którym mieszkała m.in. Hanka Bielicka, znana z energii i pozytywnego spojrzenia na życie polska aktorka (i romanistka !) trafiłam przypadkiem do niewielkiej galerii sztuki IWAart (www.iwaartceramics.com). Trwały tam akurat warsztaty ceramiczne i ludzie tworzyli z gliny rożne ozdoby, rzeźby, naczynia. Na stole leżała gałązka lawendy, jedna z uczestniczek miała na sobie T-shirt z francuskim napisem „Toujours”, na ścianach wyeksponowano ładne obrazy, na półkach mniejsze i większe dzieła sztuki wypalone w glinie, panował przyjemny spokój i raz po raz słychać było radosny śmiech. Zaczęłam rozmawiać z właścicielką galerii, panią Iwoną Rafałowską i ponieważ inspirują mnie ludzie, którzy zakasują rękawy i biorą się do roboty tworząc ciekawe, piękne rzeczy bez względu na pogodę, sytuację gospodarczą i polityczną kraju i prognozy pt. „Dokąd zmierza świat?”. Zaproponowałam wywiad. Oto on.
Ewa Konopka: Poznałam Panią trafiając przypadkiem na warsztaty ceramiczne. Dlaczego tworzenie w glinie?
Iwona Rafałowska: Chodzi o wprowadzanie spokoju do życia. Zatrzymanie roller coastera. Skupienie się na tym, co w tej chwili robimy. O zwrócenie uwagi m.in. na drugiego człowieka, na to co mówi, co robi, ale i na siebie. W skupieniu widzimy i czujemy o wiele więcej. Pośpiech, gonitwa sprawia, że włącza nam się tryb walki. Może czasem to nie jest złe, ale łatwo się w tym zapętlić. Dziś w ogóle łatwo się pogubić. Hierarchia wartości uległa zmianie. Na warsztatach chcę dać ludziom spokój, poczucie bezpieczeństwa. Chcę, żeby odetchnęli. Możemy na nich rozmawiać, milczeć, uśmiechać się lub nie, można być sobą. Po prostu. Nie ma roli, w którą wypadałoby wejść, żeby sprostać, ram, w które trzeba się wcisnąć. Nie musimy niczego nikomu udowadniać. Nie trzeba być super szybkim, wydajnym, mieć drogich samochodów, zdjęć z drogich wakacji. No bo czy dzięki temu stajemy się bardziej wartościowi? Ludzi dziś postrzega się przez pryzmat ich domu, auta, liczby odbytych dalekich podróży, markowych ubrań, ilości ukończonych fakultetów. Jest w nas lęk, że „nie nażyję się” wystarczająco. Ale z drugiej strony wywieranie presji, że musisz w tym biegu uczestniczyć… Bogactwo nie jest, moim zdaniem, wyznacznikiem człowieczeństwa. Nie zachęcam, oczywiście, żeby osiąść na laurach i przestać pracować, zarabiać, Uważam, że człowiek jest wartością samą w sobie. Sądzę, że człowieka najlepiej poznaje się w miejscach, w których można spokojnie pobyć, popracować razem, porozmawiać szczerze, gdy nikt nikogo nie ocenia. Jestem zmęczona rozmowami typu: „A byłaś w Meksyku ? A na Zanzibarze ? A tu a tam…? A zmieniliście samochód? A kiedy budowa domu?” Uciekłam przed tym do galerii.
Ewa Konopka: Kto bierze najczęściej udział w warsztatach ?
Iwona Rafałowska: Najczęściej panie. Uważam, że kobiety nie powinny myśleć, że są drugą osobą w związku, w tyle za mężem i muszą w XXI wieku prosić go o pozwolenie na przyjście na warsztaty. Partner pozwala sobie na to, żeby gdzieś wyjść, mieć pasje, rozwijać się, a kobieta wciąż często nie ma odwagi. Mamy prawo wybierać się na warsztaty z innymi kobietami, a nie każdą chwilę spędzać z partnerem, w domu, z rodziną. Znam przypadki, że żona chce się rozwijać np. zawodowo, a mąż niby się zgadza, ale później pyta: „A co z dziećmi? Kto się zajmie domem, psem?” Partner nie jest przyzwyczajony do tego, że żona też ma swoje pasje, że chce zrobić coś dla siebie, że potrzebuje czasu i przestrzeni dla siebie. Mamy XXI wiek a wciąż zdarza się słyszeć, gdy kobieta idzie do kina, do kawiarni, na warsztaty: „A mąż ci pozwolił?” I to mówią czasem inne kobiety! Teraz już nie pytam męża o pozwolenie, ale informuję o tym, że wychodzę.
Myślę, że warto przyglądać się temu, bo często bezwiednie powielamy wzorce, które nam nie służą. Na warsztatach kobiety o tym rozmawiają, wspierają się. Nie raz któraś przedstawiała swój plan i mówiła na forum: „Ja to zrobię, wiecie?” I robiła. A my kibicowaliśmy.
Ewa Konopka: Widziałam też na Pani warsztatach jedną parę.
Iwona Rafałowska: Pary nie przychodzą zbyt często. Para, którą pani widziała na warsztatach jest rzadkością. Ale myślę, że ludzie potrzebują czasem wyjść z roli, w której na co dzień funkcjonują, zrobić coś nowego, innego, zobaczyć siebie nawzajem w nowym świetle. Oni się nie znają na tej nowej płaszczyźnie. Pan bardzo fajnie tłumaczył swojej żonie coś na warsztatach w związku z gliną. Zaczęli rozmawiać. Czułam, że jest między nimi bliskość. Kiedy wrócili po tygodniu mówili, że warsztaty bardzo ich zrelaksowały. Można na nich zapomnieć o całym świecie. Spędzanie czasu na warsztatach w parach jest bardzo fajnym pomysłem. Teraz mamy lawinę rozstań. Łatwo jest zamknąć drzwi i odejść. Może takie spotkania, gdy oboje robią coś innego niż zwykle, zaczynają rozmawiać o czymś innym niż zwykle, staną się początkiem odświeżających przemian w ich związku? Ale może to moje pobożne życzenia.
Ewa Konopka: Porozmawiajmy o kobiecym dążeniu do perfekcji. O tym przekonaniu, że jak coś robić to od razu idealnie.
Iwona Rafałowska: Nie dążymy do doskonałości na warsztatach ceramicznych. Chciałabym, żeby kobiety, nie tylko na warsztatach, były dla siebie bardziej wyrozumiałe. Nie wszyscy muszą cię lubić i podziwiać i nie wszystko, co robisz musi być perfekcyjne. Oczywiście, warto starać się wykonywać to, za co się zabieramy dobrze, ale przede wszystkim ważne, żeby być autentyczną i żeby robić to co ci w duszy gra. To wymaga odwagi. Trzeba uwierzyć w siebie.
Ewa Konopka: À propos odwagi: jak wyglądało tworzenie galerii sztuki z ofertą dzieł glinianych, ekologicznych w czasach Internetu, telefonów komórkowych i to w niedużym mieście?
Iwona Rafałowska: Gdy robiłam remont galerii potrzebowałam fachowców. Nagle zaczęli zgłaszać się ludzie, którzy bezinteresownie lub za symboliczną kwotę chcieli pomóc. Ktoś miał akurat cztery dni wolne i zdecydował, że pomoże przy remoncie. Ktoś zrobił szyld reklamowy, ktoś inny upiekł ciasto na uroczyste otwarcie. Byłam zaskoczona tym, co się dzieje. Mam poczucie, że Ktoś czuwał nad tym projektem. Na otwarcie przyszło dużo osób. Ludzie nie oglądali telewizji, nie spędzali czasu wpatrzeni w telefony. Przyszli do galerii.
Ewa Konopka: Warto działać? Robić to, czego rwie się serce ? Może okazać się, że to jest ważne i potrzebne?
Iwona Rafałowska: Ja już dziś nie muszę. Ja chcę. I będę próbować. Pomogły mi warsztaty u Marty Iwanowskiej-Polkowskiej, autorki książki „Nażyć się”. Polecam. Ona mówi jak można nieśpiesznie, a jednak intensywnie żyć, w zgodzie ze sobą. Warto zmieniać życie na lepsze podejmując trafne decyzje, ale bez rewolucji. Nauczyć się siebie szanować. Słuchać samej siebie. Być dobrą dla siebie. Jeśli chcemy zmienić świat, warto zacząć od siebie. Być autentyczną, akceptować swoje emocje, pytać siebie „Co mi dzisiaj w duszy gra?” I słuchać odpowiedzi w sobie. A potem, w miarę możliwości, to realizować, zakładając, że to jest dobre dla ciebie, dla twoich bliskich, dla świata.
Ewa Konopka: Słuchać siebie, wyczuwać intuicyjnie?
Iwona Rafałowska: To głęboki temat. Warto ożywiać intuicję. I szanować jej głos. Opowiem historię sprzed czterech lat. Szukałam wtedy swego miejsca na ziemi. Glina to ziemia. Warsztaty ceramiczne jako wyraz szacunku dla niej.
Zajmuję się ceramiką 9 lat, a ten lokal na starówce w Łomży, w którym dziś prowadzę galerię zawsze mi się podobał. Kiedyś był tu jakiś butik, później to miejsce wystawiono na wynajem. Kiedy zobaczyłam cenę stwierdziłam, że nie dam rady. W 2023 r ogłoszenie zdjęto. Pomyślałam, że ktoś mnie wyprzedził. Pewnego zimowego wieczoru, gdy wokół panowała świąteczna atmosfera, paliły się kolorowe lampki, były udekorowane choinki, stałam przed tym budynkiem i czułam, że bardzo chciałabym tu być, pracować, tworzyć. I stał się cud. Po kilku dniach zobaczyłam na FB, że ten lokal nadal jest do wynajęcia. Tym razem podjęłam decyzję, że go wynajmuję i zaczynam remont. Ludzie pukali się w czoło. Mąż, początkowo przeciwny temu pomysłowi, dziś mi pomaga, jako najlepszy doradca i „złota rączka”. Dziś tu jestem, działam, do tego miejsca trafiają fantastyczne osoby.
I druga historia. Jakiś czas temu też miałam marzenie, tym razem mniejsze: chciałam kupić sukienkę z lnu. Błękitną, żeby kojarzyła się ze słońcem, z wiatrem. Znalazłam polskiego producenta: Len i Spółka. Ciekawie się rozmawiało z właścicielką firmy, która też działa w poszanowaniu natury i, dla przykładu, farbuje szyte przez siebie ubrania środkami ekologicznymi: barwnikiem z żołędzi, z kory dębu, pewnego dnia zaproponowała mi zrobienie guzików z gliny do ubrań z lnu. Len i glina, duet idealny. Zaczęła je przyszywać do koszul i okazało się, że to hit. Sprzedaje lniane ubrania z glinianymi guzikami m.in. w … Australii. A takich twórczych kobiet znam więcej.
Ewa Konopka: Kobiety czasem boją się realizować swoje pomysły, noszą je w sobie latami wpadając w słynną pułapkę pt. Jeszcze zdążę, o której mówi Clarissa Pinkola Estés w książce „Biegnąca z wilkami”.
Iwona Rafałowska: Jeśli masz jakiś pomysł, coś ci w duszy gra, szukaj metod na jego realizację. Nawet, jeśli słyszysz komentarze „Co ty wymyślasz!” Kobiety wchodzą czasem w rolę małej dziewczynki. Od zastraszonego dziecka (polskie powiedzenie: „Dzieci i ryby głosu nie mają!”) do niepewnej żony. Bywa, że rodzina utwierdza kobiety w przekonaniu, że są wiecznym kopciuszkiem, który ma tylko służyć innym, a nie spełniać swoje pragnienia. Ludzie chcą sterować nami: „No kto ci to powie jak nie matka/ siostra/ mąż/ kuzynka/ koleżanka etc.” Słuchając takich opinii zastanówmy się czy nam to pomaga. Niektórzy uważają, że mają prawo mówić „prawdę”, pchać nas w określonym kierunku, wymagać, żądać posłuszeństwa od dorosłej kobiety, jak od dziecka. Często nie chcą zmian, twórczych pomysłów. Ale przecież bez tego nadal żylibyśmy w jaskiniach. Zmiany są nieuniknione. Kiedy idziemy na warsztaty rozwijamy się, zmieniamy. Część znajomych może tego nie rozumieć, nie aprobować. Odejdą. To koszt zmian. Z czasem jednak dochodzimy do wniosku, że zmiana była potrzebna. Że kobiet, które pragną zmian jest więcej. Mnie pomogły warsztaty wyjazdowe Marty Iwanowskiej-Polkowskiej w Islandii. Ale nie trzeba wyjeżdżać, żeby przyjrzeć się własnym marzeniom. Zastanawiam się jak często dziś słuchamy swego głosu wewnętrznego, czy słyszymy siebie samych? W pracowni na warsztatach można go usłyszeć. Kiedy nie słuchamy głosu intuicji, wewnętrznego kompasu, popełniamy błędy, podejmujemy błędne decyzje niezgodne z tym, czego naprawdę pragniemy i potrzebujemy.
Ewa Konopka: À propos działania razem: jaka była droga od warsztatów pracy twórczej dla kobiet do Łomżyńskiej Rady Kobiet współpracującej z lokalnymi władzami?
Iwona Rafałowska: Rada powstała 8 marca 2024 r. Tworzą ją kobiety działające w różnych obszarach: w edukacji, biznesie, administracji, sądownictwie, świecie sztuki. Celem jest integrowanie, wspieranie i reprezentowanie środowiska kobiet i ich współpraca z władzami regionu.
Przewodnicząca, pani Marlena Siok, która nas zgromadziła znała nas wcześniej. Widziała jak pracujemy, co robimy, wiedziała, że jesteśmy aktywne. Połączyłyśmy siły, jest nas około 80. Razem możemy zrobić dużo pożytecznych rzeczy. Jest tam np. grupa, która zajmuje się tematami kultury i sztuki, inna aktywnością zawodową kobiet, jeszcze inna ich zdrowiem. Chodzi o to, żeby pomagać dziewczynom realizować ich plany, marzenia, zmieniać życie na lepsze. Żeby miały więcej życia w życiu. I żeby ich rodzinom, społecznościom żyło się lepiej.
Ewa Konopka: Wiem, że spędziła Pani trochę czasu podróżując po Francji. Czy to miało wpływ na Pani wybory artystyczne, ścieżkę działania ?
Iwona Rafałowska: Francja na pewno na mnie jakoś wpłynęła. Cały region śródziemnomorski, zresztą. We Francji świetnie się czuję mieszkając u rodowitych Francuzów, z dala od dużych miast. Kiedyś zatrzymaliśmy się u pewnej francuskiej pary. Pan dawał moim dzieciom ciepłe od słońca, pyszne pomidory z własnej uprawy ekologicznej, a na koniec pobytu mnie i mężowi podarował regionalne wino. Mówił tylko po francusku, a my nie znamy francuskiego, ale i tak się rozumieliśmy. Lubię miejsca, w których ludzie żyją inaczej niż w mieście. Myślę, że Francja ma dwa oblicza: jedno miejskie, zdystansowane, bez patrzenia sobie w oczy i drugie, to ciepłe, serdeczne, w małych miejscowościach, w których łatwiej o rozmowę, uśmiech, przyjaźń. We Włoszech jest chyba podobnie. Chcemy wrócić do Francji.
Po dwóch wyjazdach rodzinnych do Francji zdecydowałam się w zeszłym roku na ceramiczny wyjazd plenerowy na południe Francji. Urzekła mnie pięknem przyrody, pysznym jedzeniem i małymi miasteczkami, w których często można znaleźć interesujące galerie sztuki i porozmawiać z artystami i właścicielami.
Plener odbywał się blisko uroczej miejscowości Cordes Sur Ciel (region Oksytania). Wczesnym rankiem my, uczestnicy pleneru oraz właścicielka posiadłości, na której on się odbywał, wędrowaliśmy łąkami w dół wzgórza do kawiarni, aby napić się aromatycznej kawy i porozmawiać o planach twórczych. Potem wracaliśmy, i po szybkim śniadaniu braliśmy się do pracy. Plener poświęcony był porcelanie. Z delikatnej, śnieżnej masy toczyliśmy na kole garncarskim naczynia, które potem wypalaliśmy, szkliwiliśmy i na koniec wypalaliśmy po raz drugi w piecu, który stał na podwórku. Nie był to zwykły piec elektryczny, lecz bardzo duży, zbudowany z cegieł piec opalany drewnem (…) Po wystudzeniu i otworzeniu pieca naszym oczom ukazały się piękne naczynia, których byliśmy twórcami. Plener trwał dziesięć dni. W tym czasie udało mi się zwiedzić Tuluzę i Cordes Sur Ciel a także odwiedzić miejski targ, na którym zaopatrzyłam się w regionalne oksytańskie wina, syrop fiołkowy, lawendowe mydła i ręcznie robione drobiazgi dla najbliższych. Byliśmy także w jednej z pobliskich winnic, znanej z fantastycznego musującego, różowego wina. Można być wiele razy we Francji, ale za każdym razem urzeka ona tak, jakby widziało się ją po raz pierwszy. Gościnność i zainteresowanie mieszkańców miejscowości znacznie oddalonych od metropolii jest ujmująca. Jeśli jest się łasuchem jak ja, trudno oprzeć się wizytom w lodziarniach, ciastkarniach i restauracjach, które serwują lokalne wyroby i wyborne wina. Podróży po Francji na pewno nie zakończyłam. Marzę, by odwiedzić Bretanię i Normandię a na południu Akwitanię.
Ewa Konopka: Czy działalność artystyczna, prowadzenie galerii, warsztatów daje wolność finansową?
Iwona Rafałowska: Nie mam funduszy z zewnątrz, dofinansowań, dotacji. Mam wolność wyboru rodzaju twórczości, podejmowanych działań. Ja tu mogę nie tylko siebie i własną twórczość pokazywać, ale też organizować wernisaże, wystawy innych artystów. Robię warsztaty pracy twórczej. To miejsce zaczęło przyciągać fantastycznych ludzi. Rozkręcamy się.
Ewa Konopka: Dziękuję za rozmowę. Życzę Pani powodzenia, wielu sukcesów i spełnienia kolejnych marzeń.
Ewa Konopka
Wywiad z panią Iwoną Rafałowską, właścicielką galerii sztuki i pracowni ceramicznej IWAart w Łomży www.iwaartceramics.com organizatorką warsztatów ceramicznych.
W pewien zimowy niedzielny wieczór, spacerując po starówce Łomży, mieście, w którym mieszkała m.in. Hanka Bielicka, znana z energii i pozytywnego spojrzenia na życie polska aktorka (i romanistka !) trafiłam przypadkiem do niewielkiej galerii sztuki IWAart (www.iwaartceramics.com). Trwały tam akurat warsztaty ceramiczne i ludzie tworzyli z gliny rożne ozdoby, rzeźby, naczynia. Na stole leżała gałązka lawendy, jedna z uczestniczek miała na sobie T-shirt z francuskim napisem „Toujours”, na ścianach wyeksponowano ładne obrazy, na półkach mniejsze i większe dzieła sztuki wypalone w glinie, panował przyjemny spokój i raz po raz słychać było radosny śmiech. Zaczęłam rozmawiać z właścicielką galerii, panią Iwoną Rafałowską i ponieważ inspirują mnie ludzie, którzy zakasują rękawy i biorą się do roboty tworząc ciekawe, piękne rzeczy bez względu na pogodę, sytuację gospodarczą i polityczną kraju i prognozy pt. „Dokąd zmierza świat?”. Zaproponowałam wywiad. Oto on.
Ewa Konopka: Poznałam Panią trafiając przypadkiem na warsztaty ceramiczne. Dlaczego tworzenie w glinie?
Iwona Rafałowska: Chodzi o wprowadzanie spokoju do życia. Zatrzymanie roller coastera. Skupienie się na tym, co w tej chwili robimy. O zwrócenie uwagi m.in. na drugiego człowieka, na to co mówi, co robi, ale i na siebie. W skupieniu widzimy i czujemy o wiele więcej. Pośpiech, gonitwa sprawia, że włącza nam się tryb walki. Może czasem to nie jest złe, ale łatwo się w tym zapętlić. Dziś w ogóle łatwo się pogubić. Hierarchia wartości uległa zmianie. Na warsztatach chcę dać ludziom spokój, poczucie bezpieczeństwa. Chcę, żeby odetchnęli. Możemy na nich rozmawiać, milczeć, uśmiechać się lub nie, można być sobą. Po prostu. Nie ma roli, w którą wypadałoby wejść, żeby sprostać, ram, w które trzeba się wcisnąć. Nie musimy niczego nikomu udowadniać. Nie trzeba być super szybkim, wydajnym, mieć drogich samochodów, zdjęć z drogich wakacji. No bo czy dzięki temu stajemy się bardziej wartościowi? Ludzi dziś postrzega się przez pryzmat ich domu, auta, liczby odbytych dalekich podróży, markowych ubrań, ilości ukończonych fakultetów. Jest w nas lęk, że „nie nażyję się” wystarczająco. Ale z drugiej strony wywieranie presji, że musisz w tym biegu uczestniczyć… Bogactwo nie jest, moim zdaniem, wyznacznikiem człowieczeństwa. Nie zachęcam, oczywiście, żeby osiąść na laurach i przestać pracować, zarabiać, Uważam, że człowiek jest wartością samą w sobie. Sądzę, że człowieka najlepiej poznaje się w miejscach, w których można spokojnie pobyć, popracować razem, porozmawiać szczerze, gdy nikt nikogo nie ocenia. Jestem zmęczona rozmowami typu: „A byłaś w Meksyku ? A na Zanzibarze ? A tu a tam…? A zmieniliście samochód? A kiedy budowa domu?” Uciekłam przed tym do galerii.
Ewa Konopka: Kto bierze najczęściej udział w warsztatach ?
Iwona Rafałowska: Najczęściej panie. Uważam, że kobiety nie powinny myśleć, że są drugą osobą w związku, w tyle za mężem i muszą w XXI wieku prosić go o pozwolenie na przyjście na warsztaty. Partner pozwala sobie na to, żeby gdzieś wyjść, mieć pasje, rozwijać się, a kobieta wciąż często nie ma odwagi. Mamy prawo wybierać się na warsztaty z innymi kobietami, a nie każdą chwilę spędzać z partnerem, w domu, z rodziną. Znam przypadki, że żona chce się rozwijać np. zawodowo, a mąż niby się zgadza, ale później pyta: „A co z dziećmi? Kto się zajmie domem, psem?” Partner nie jest przyzwyczajony do tego, że żona też ma swoje pasje, że chce zrobić coś dla siebie, że potrzebuje czasu i przestrzeni dla siebie. Mamy XXI wiek a wciąż zdarza się słyszeć, gdy kobieta idzie do kina, do kawiarni, na warsztaty: „A mąż ci pozwolił?” I to mówią czasem inne kobiety! Teraz już nie pytam męża o pozwolenie, ale informuję o tym, że wychodzę.
Myślę, że warto przyglądać się temu, bo często bezwiednie powielamy wzorce, które nam nie służą. Na warsztatach kobiety o tym rozmawiają, wspierają się. Nie raz któraś przedstawiała swój plan i mówiła na forum: „Ja to zrobię, wiecie?” I robiła. A my kibicowaliśmy.
Ewa Konopka: Widziałam też na Pani warsztatach jedną parę.
Iwona Rafałowska: Pary nie przychodzą zbyt często. Para, którą pani widziała na warsztatach jest rzadkością. Ale myślę, że ludzie potrzebują czasem wyjść z roli, w której na co dzień funkcjonują, zrobić coś nowego, innego, zobaczyć siebie nawzajem w nowym świetle. Oni się nie znają na tej nowej płaszczyźnie. Pan bardzo fajnie tłumaczył swojej żonie coś na warsztatach w związku z gliną. Zaczęli rozmawiać. Czułam, że jest między nimi bliskość. Kiedy wrócili po tygodniu mówili, że warsztaty bardzo ich zrelaksowały. Można na nich zapomnieć o całym świecie. Spędzanie czasu na warsztatach w parach jest bardzo fajnym pomysłem. Teraz mamy lawinę rozstań. Łatwo jest zamknąć drzwi i odejść. Może takie spotkania, gdy oboje robią coś innego niż zwykle, zaczynają rozmawiać o czymś innym niż zwykle, staną się początkiem odświeżających przemian w ich związku? Ale może to moje pobożne życzenia.
Ewa Konopka: Porozmawiajmy o kobiecym dążeniu do perfekcji. O tym przekonaniu, że jak coś robić to od razu idealnie.
Iwona Rafałowska: Nie dążymy do doskonałości na warsztatach ceramicznych. Chciałabym, żeby kobiety, nie tylko na warsztatach, były dla siebie bardziej wyrozumiałe. Nie wszyscy muszą cię lubić i podziwiać i nie wszystko, co robisz musi być perfekcyjne. Oczywiście, warto starać się wykonywać to, za co się zabieramy dobrze, ale przede wszystkim ważne, żeby być autentyczną i żeby robić to co ci w duszy gra. To wymaga odwagi. Trzeba uwierzyć w siebie.
Ewa Konopka: À propos odwagi: jak wyglądało tworzenie galerii sztuki z ofertą dzieł glinianych, ekologicznych w czasach Internetu, telefonów komórkowych i to w niedużym mieście?
Iwona Rafałowska: Gdy robiłam remont galerii potrzebowałam fachowców. Nagle zaczęli zgłaszać się ludzie, którzy bezinteresownie lub za symboliczną kwotę chcieli pomóc. Ktoś miał akurat cztery dni wolne i zdecydował, że pomoże przy remoncie. Ktoś zrobił szyld reklamowy, ktoś inny upiekł ciasto na uroczyste otwarcie. Byłam zaskoczona tym, co się dzieje. Mam poczucie, że Ktoś czuwał nad tym projektem. Na otwarcie przyszło dużo osób. Ludzie nie oglądali telewizji, nie spędzali czasu wpatrzeni w telefony. Przyszli do galerii.
Ewa Konopka: Warto działać? Robić to, czego rwie się serce ? Może okazać się, że to jest ważne i potrzebne?
Iwona Rafałowska: Ja już dziś nie muszę. Ja chcę. I będę próbować. Pomogły mi warsztaty u Marty Iwanowskiej-Polkowskiej, autorki książki „Nażyć się”. Polecam. Ona mówi jak można nieśpiesznie, a jednak intensywnie żyć, w zgodzie ze sobą. Warto zmieniać życie na lepsze podejmując trafne decyzje, ale bez rewolucji. Nauczyć się siebie szanować. Słuchać samej siebie. Być dobrą dla siebie. Jeśli chcemy zmienić świat, warto zacząć od siebie. Być autentyczną, akceptować swoje emocje, pytać siebie „Co mi dzisiaj w duszy gra?” I słuchać odpowiedzi w sobie. A potem, w miarę możliwości, to realizować, zakładając, że to jest dobre dla ciebie, dla twoich bliskich, dla świata.
Ewa Konopka: Słuchać siebie, wyczuwać intuicyjnie?
Iwona Rafałowska: To głęboki temat. Warto ożywiać intuicję. I szanować jej głos. Opowiem historię sprzed czterech lat. Szukałam wtedy swego miejsca na ziemi. Glina to ziemia. Warsztaty ceramiczne jako wyraz szacunku dla niej.
Zajmuję się ceramiką 9 lat, a ten lokal na starówce w Łomży, w którym dziś prowadzę galerię zawsze mi się podobał. Kiedyś był tu jakiś butik, później to miejsce wystawiono na wynajem. Kiedy zobaczyłam cenę stwierdziłam, że nie dam rady. W 2023 r ogłoszenie zdjęto. Pomyślałam, że ktoś mnie wyprzedził. Pewnego zimowego wieczoru, gdy wokół panowała świąteczna atmosfera, paliły się kolorowe lampki, były udekorowane choinki, stałam przed tym budynkiem i czułam, że bardzo chciałabym tu być, pracować, tworzyć. I stał się cud. Po kilku dniach zobaczyłam na FB, że ten lokal nadal jest do wynajęcia. Tym razem podjęłam decyzję, że go wynajmuję i zaczynam remont. Ludzie pukali się w czoło. Mąż, początkowo przeciwny temu pomysłowi, dziś mi pomaga, jako najlepszy doradca i „złota rączka”. Dziś tu jestem, działam, do tego miejsca trafiają fantastyczne osoby.
I druga historia. Jakiś czas temu też miałam marzenie, tym razem mniejsze: chciałam kupić sukienkę z lnu. Błękitną, żeby kojarzyła się ze słońcem, z wiatrem. Znalazłam polskiego producenta: Len i Spółka. Ciekawie się rozmawiało z właścicielką firmy, która też działa w poszanowaniu natury i, dla przykładu, farbuje szyte przez siebie ubrania środkami ekologicznymi: barwnikiem z żołędzi, z kory dębu, pewnego dnia zaproponowała mi zrobienie guzików z gliny do ubrań z lnu. Len i glina, duet idealny. Zaczęła je przyszywać do koszul i okazało się, że to hit. Sprzedaje lniane ubrania z glinianymi guzikami m.in. w … Australii. A takich twórczych kobiet znam więcej.
Ewa Konopka: Kobiety czasem boją się realizować swoje pomysły, noszą je w sobie latami wpadając w słynną pułapkę pt. Jeszcze zdążę, o której mówi Clarissa Pinkola Estés w książce „Biegnąca z wilkami”.
Iwona Rafałowska: Jeśli masz jakiś pomysł, coś ci w duszy gra, szukaj metod na jego realizację. Nawet, jeśli słyszysz komentarze „Co ty wymyślasz!” Kobiety wchodzą czasem w rolę małej dziewczynki. Od zastraszonego dziecka (polskie powiedzenie: „Dzieci i ryby głosu nie mają!”) do niepewnej żony. Bywa, że rodzina utwierdza kobiety w przekonaniu, że są wiecznym kopciuszkiem, który ma tylko służyć innym, a nie spełniać swoje pragnienia. Ludzie chcą sterować nami: „No kto ci to powie jak nie matka/ siostra/ mąż/ kuzynka/ koleżanka etc.” Słuchając takich opinii zastanówmy się czy nam to pomaga. Niektórzy uważają, że mają prawo mówić „prawdę”, pchać nas w określonym kierunku, wymagać, żądać posłuszeństwa od dorosłej kobiety, jak od dziecka. Często nie chcą zmian, twórczych pomysłów. Ale przecież bez tego nadal żylibyśmy w jaskiniach. Zmiany są nieuniknione. Kiedy idziemy na warsztaty rozwijamy się, zmieniamy. Część znajomych może tego nie rozumieć, nie aprobować. Odejdą. To koszt zmian. Z czasem jednak dochodzimy do wniosku, że zmiana była potrzebna. Że kobiet, które pragną zmian jest więcej. Mnie pomogły warsztaty wyjazdowe Marty Iwanowskiej-Polkowskiej w Islandii. Ale nie trzeba wyjeżdżać, żeby przyjrzeć się własnym marzeniom. Zastanawiam się jak często dziś słuchamy swego głosu wewnętrznego, czy słyszymy siebie samych? W pracowni na warsztatach można go usłyszeć. Kiedy nie słuchamy głosu intuicji, wewnętrznego kompasu, popełniamy błędy, podejmujemy błędne decyzje niezgodne z tym, czego naprawdę pragniemy i potrzebujemy.
Ewa Konopka: À propos działania razem: jaka była droga od warsztatów pracy twórczej dla kobiet do Łomżyńskiej Rady Kobiet współpracującej z lokalnymi władzami?
Iwona Rafałowska: Rada powstała 8 marca 2024 r. Tworzą ją kobiety działające w różnych obszarach: w edukacji, biznesie, administracji, sądownictwie, świecie sztuki. Celem jest integrowanie, wspieranie i reprezentowanie środowiska kobiet i ich współpraca z władzami regionu.
Przewodnicząca, pani Marlena Siok, która nas zgromadziła znała nas wcześniej. Widziała jak pracujemy, co robimy, wiedziała, że jesteśmy aktywne. Połączyłyśmy siły, jest nas około 80. Razem możemy zrobić dużo pożytecznych rzeczy. Jest tam np. grupa, która zajmuje się tematami kultury i sztuki, inna aktywnością zawodową kobiet, jeszcze inna ich zdrowiem. Chodzi o to, żeby pomagać dziewczynom realizować ich plany, marzenia, zmieniać życie na lepsze. Żeby miały więcej życia w życiu. I żeby ich rodzinom, społecznościom żyło się lepiej.
Ewa Konopka: Wiem, że spędziła Pani trochę czasu podróżując po Francji. Czy to miało wpływ na Pani wybory artystyczne, ścieżkę działania ?
Iwona Rafałowska: Francja na pewno na mnie jakoś wpłynęła. Cały region śródziemnomorski, zresztą. We Francji świetnie się czuję mieszkając u rodowitych Francuzów, z dala od dużych miast. Kiedyś zatrzymaliśmy się u pewnej francuskiej pary. Pan dawał moim dzieciom ciepłe od słońca, pyszne pomidory z własnej uprawy ekologicznej, a na koniec pobytu mnie i mężowi podarował regionalne wino. Mówił tylko po francusku, a my nie znamy francuskiego, ale i tak się rozumieliśmy. Lubię miejsca, w których ludzie żyją inaczej niż w mieście. Myślę, że Francja ma dwa oblicza: jedno miejskie, zdystansowane, bez patrzenia sobie w oczy i drugie, to ciepłe, serdeczne, w małych miejscowościach, w których łatwiej o rozmowę, uśmiech, przyjaźń. We Włoszech jest chyba podobnie. Chcemy wrócić do Francji.
Po dwóch wyjazdach rodzinnych do Francji zdecydowałam się w zeszłym roku na ceramiczny wyjazd plenerowy na południe Francji. Urzekła mnie pięknem przyrody, pysznym jedzeniem i małymi miasteczkami, w których często można znaleźć interesujące galerie sztuki i porozmawiać z artystami i właścicielami.
Plener odbywał się blisko uroczej miejscowości Cordes Sur Ciel (region Oksytania). Wczesnym rankiem my, uczestnicy pleneru oraz właścicielka posiadłości, na której on się odbywał, wędrowaliśmy łąkami w dół wzgórza do kawiarni, aby napić się aromatycznej kawy i porozmawiać o planach twórczych. Potem wracaliśmy, i po szybkim śniadaniu braliśmy się do pracy. Plener poświęcony był porcelanie. Z delikatnej, śnieżnej masy toczyliśmy na kole garncarskim naczynia, które potem wypalaliśmy, szkliwiliśmy i na koniec wypalaliśmy po raz drugi w piecu, który stał na podwórku. Nie był to zwykły piec elektryczny, lecz bardzo duży, zbudowany z cegieł piec opalany drewnem (…) Po wystudzeniu i otworzeniu pieca naszym oczom ukazały się piękne naczynia, których byliśmy twórcami. Plener trwał dziesięć dni. W tym czasie udało mi się zwiedzić Tuluzę i Cordes Sur Ciel a także odwiedzić miejski targ, na którym zaopatrzyłam się w regionalne oksytańskie wina, syrop fiołkowy, lawendowe mydła i ręcznie robione drobiazgi dla najbliższych. Byliśmy także w jednej z pobliskich winnic, znanej z fantastycznego musującego, różowego wina. Można być wiele razy we Francji, ale za każdym razem urzeka ona tak, jakby widziało się ją po raz pierwszy. Gościnność i zainteresowanie mieszkańców miejscowości znacznie oddalonych od metropolii jest ujmująca. Jeśli jest się łasuchem jak ja, trudno oprzeć się wizytom w lodziarniach, ciastkarniach i restauracjach, które serwują lokalne wyroby i wyborne wina. Podróży po Francji na pewno nie zakończyłam. Marzę, by odwiedzić Bretanię i Normandię a na południu Akwitanię.
Ewa Konopka: Czy działalność artystyczna, prowadzenie galerii, warsztatów daje wolność finansową?
Iwona Rafałowska: Nie mam funduszy z zewnątrz, dofinansowań, dotacji. Mam wolność wyboru rodzaju twórczości, podejmowanych działań. Ja tu mogę nie tylko siebie i własną twórczość pokazywać, ale też organizować wernisaże, wystawy innych artystów. Robię warsztaty pracy twórczej. To miejsce zaczęło przyciągać fantastycznych ludzi. Rozkręcamy się.
Ewa Konopka: Dziękuję za rozmowę. Życzę Pani powodzenia, wielu sukcesów i spełnienia kolejnych marzeń.
Dziękuję Panu Krzysztofowi Turowskiemu za korektę ww.tekstu, www.krzysztofturowski.pl
Inne aktualności
Startuje kursy języka francuskiego on-line
Dobre wieści! Szanowni Państwo, zapraszam na…
Wywiad „Polska – Francja, różnice i podobieństwa”
Wywiad z Panem Krzysztofem Turowskim,…
Rób co możesz, w miejscu, jakim jesteś i z tym, co masz
Cytat niegdysiejszego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Po…
Kobieta potrzebuje niezależności, nie równości
Cytat Coco Chanel.Coco Chanel powiedziała…
Zaprosiłam do współpracy koleżankę Francuzkę
Świetne wieści! Szanowni Państwo, mam świetne…
Zapraszam do poznania osób, które mnie inspirują robiąc w życiu ciekawe rzeczy w ciekawych miejscach. Także wtedy, gdy inni mówią, że to bardzo trudne
Wywiad z Pauliną Kostrzycką, współzałożycielką…