Czasem w mojej pracy bywa zabawnie …

Zdarza się, że w mojej pracy bywa zabawnie, często są to sytuacje zupełnie nieoczekiwane.

Oto przykłady:

„Polityk z poczuciem humoru”

Leciałam samolotem z politykiem z północno-wschodniej Polski za granicę w celu promocji Podlasia. Nagle za oknem zobaczyłam cudny widok: ośnieżone góry lśniące w słońcu. Pan polityk czytał gazetę z okularami nasuniętymi na czubek nosa i kompletnie nie zwracał na to uwagi.

Chcąc, by też się zachwycił oszałamiającym obrazem, przerwałam mu, mówiąc: „Przepraszam, że przeszkadzam, ale proszę spojrzeć, jak tu pięknie.” Wiedząc, że był związany z wiarą katolicką i kościołem, że religia jest dla niego bardzo ważna dodałam:

”To cud. I to stworzony zaledwie w 7 dni”.

Pan polityk przerwał czytanie. Spojrzał przez okno. Po chwili spokojnie odpowiedział: „Tak. I to bez środków z Unii Europejskiej”.

„Pierwszy na liście”

Jean-Pierre przyjeżdżał z Francji do województwa podlaskiego dość często. Pracował przy projektach unijnych w sektorze turystycznym. Nauczył się trochę mówić po polsku.

Pewnego razu przyjechał tuż przed wyborami samorządowymi. Na jednym z plakatów wyborczych zobaczył swego kolegę, polityka i przeczytał hasło „Pierwszy na liście”.

Bardzo zdziwiony zapytał mnie dlaczego Polacy przed wyborami mówią o …. liściach.

„Żubr z Białowieży”

Pewnego razu pracowałam jako tłumacz i koordynator wizyty dziennikarza francuskiego, Michela, zwiedzającego woj. podlaskie. Owocem pracowitego tygodnia miał być artykuł promujący potencjał turystyczny Polski północno-wschodniej.

Michel w trakcie wizyty w Białowieży, widząc żubry opowiedział mi jak przed wyjazdem rozmawiał z sześcioletnim synkiem mówiąc mu, że jedzie do kraju, w którym mieszkają takie duże zwierzęta. Wiedział, że jak w wielu miejscach atrakcyjnych turystycznie są tu sklepy, stragany, butiki z pamiątkami. Postanowił, że kupi dziecku maskotkę – pluszowego żubra. Oznajmił synkowi: „Przywiozę ci takiego żubra”.

Synek spojrzał na niego i bardzo poważnie zapytał:

”Tato, ale czy on zmieści się w naszym domu?”

🙂

„Polacy okazują uczucia”

Dziennikarz francuski zwiedzający województwo podlaskie spytał mnie czy Polacy okazują sobie publicznie uczucia. Po chwili namysłu odpowiedziałam, że raczej nie, że jesteśmy narodem raczej dyskretnym w tej kwestii. Pokiwał głową. Po kilku dniach odwoziłam go na dworzec. Stałam na peronie czekając aż pociąg odjedzie. Wyjrzał przez okno, rozejrzał się i zapytał „Co to mówiłaś o uczuciach? Że Polacy nie okazują ich publicznie ?”.

Podążyłam oczyma za jego wzrokiem, w prawo. Niedaleko mnie, młodzi trzej młodzi Polacy całowali zapamiętale na pożegnanie swoje narzeczone nie zwracając uwagi na nic i na nikogo.

Teraz na takie pytania odpowiadam „Moim zdaniem…”

„La vie est belle”

To był jeden z najtrudniejszych dni w całym moim życiu zawodowym. Wszystko szło na opak, nic się nie układało. Pojechałam na lotnisko odebrać klienta. Zgubił się, nie mogliśmy się znaleźć. Byłam już głodna (Polak głodny, Polak zły), coraz bardziej niespokojna a wiedziałam, że wracamy z panem do bazy, w której trzeba dać sobie radę z większymi sprawami. I wtedy nagle klient zrobił mi niespodziankę. Podarował mi prezent. Nie byle jaki! Perfumy o nazwie … „La vie est belle” – „Życie jest piękne”.

„Napoleon”

Mój uczeń Pierre opowiedział dziś historię o koledze, nastoletnim, sympatycznym skądinąd chłopcu, który pochodzi z okolic Krakowa, nie lubi przegrywać grając z kolegami w cokolwiek a kiedy już się to zdarzy, zalewa go fala emocji i najchętniej by je jak najszybciej z siebie wyrzucił. W takich właśnie chwilach proponuje kolegom wyjście „na pole”, czyli na podwórko. W celu, hmm, jakby to ująć, przedyskutowania słuszności wygranej.

Od tej żartobliwej propozycji wychodzenia „na pole” zaczęto go nazywać „Napoleon”.

Inne aktualności